IndeksIndeks  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Komnata II

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


FINAL SOLUTION


Mary dotarła do pomieszczenia jako pierwsza, zatem musi na ten moment radzić sobie sama. Pokój ustrojony jest stylu wiktoriańskim. Na samym środku stoi piękna bomba, zupełnie jak w drugiej komnacie - bogata w trujący gaz. Pozostało dziesięć minut na odnalezienie i wpisanie kodu, by przypadkiem goście nie otruli się toksyczną substancją. Zadanie do wykonania to opróżnienie trzech półtoralitrowych pojemników pełnych cieczy, oczywiście za pomocą ust. Ułatwieniem są słomki, czy na pewno? Sprawdźmy. Pojemniki są niemożliwe do przewrócenia lub opróżnienia w inny sposób. Wampirze ssanie czas zacząć.
Powrót do góry Go down
Marley Reid
Marley Reid
Nie spodobało jej się to, co zastała w środku. Zwłaszcza, że z zagadką musiała borykać się sama. Gdzie podział się Jin? Czyżby wszyscy mieli swoje zadania, z którymi mieli się zmierzyć? Miała nadzieję, że nic im się nie działo. Oraz, że w razie czego drzwi za jej plecami nie okazały się być zamknięte by mogła uciec i przyznać się do porażki.
Pierwsze co zrobiła, to rozejrzała się po pomieszczeniu, czy aby na pewno nie znajduje się tutaj nic poza bombą i pojemnikami z nieznaną jej dotąd substancją. Ciężko było określić czy była to woda zabarwiona jakimś paskudztwem, czy może rzeczywiście jakaś chemia, która mogła wyrządzić jej i dziecku krzywdę.
Mimo to, nie było wyboru. Ostrożnie podeszła do sprzętu i przytknęła usta do słomek, aby zacząć ssać płyn i wypluwać go pospiesznie na ziemię. Starała się, aby żadna kropelka nie spłynęła jej przy tym do gardła.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


FINAL SOLUTION


Ludzie odpowiedzialni za wszelkie szkody tego wieczora, okazali się niezwykle łaskawi. W pojemnikach znajdowały się najzwyklejsze, no może ciut rozwodnione soki warzywne. Nie każdy był ich fanem, ale przynajmniej nie były to substancje żrące.
Podczas gdy Marley świetnie szło tworzenie nowych wzorów na dywanach, nagle jedna ściana otworzyła się. Tak, były to drzwi ukryte w małym regale na książki. Zza nich wyszedł George Harrington oraz Pani Burmistrz, która zdziwiona popatrzyła na blondynkę z nutą niezrozumienia.
- Mogę wiedzieć co robisz, drogie dziecko? - spytała, w międzyczasie podchodząc do dziwnego urządzenia na środku pomieszczenia. Odpięła od niego wiatrak, chwilę siłując się z wtyczką, ale to nie zażegnało ich problemów.
- Co za dzieciaki bawią się w bomby zegarowe? Tego nie było w planach! Kompletnie! - wykrzyknęła oburzona, ale im dłużej przyglądała się urządzeniu oraz małym napisom na naklejkach, tym większy strach malował się na jej twarzy.
- Za mało czasu żeby wezwać policję... - podeszła szybko do pojemników, przy których stała ciężarna niewiasta i przyjrzała się im. - Kazali ci to opróżnić żeby rozbroić to świństwo?
Powrót do góry Go down
Marley Reid
Marley Reid
Nie spodziewała się tego, że nagle wszystko postanowi potoczyć się zupełnie inaczej, a z boku ściany ukażą się tajemnicze drzwi, którymi wyjdzie George i sama pani burmistrz. Wypluła kolejną porcję warzywnej mikstury, woląc po prostu nie ryzykować ewentualnym zatruciem pokarmowym. W jej stanie nie byłoby to najprawdopodobniej czymś dobrym. Ani ona, ani tym Shane nie darowaliby sobie, gdyby dziecku mogła zagrażać jakaś krzywda z powodu głupiej, haloweenowej zabawy.
- GEORGE, BOŻE NIC CI NIE JEST. - rzuciła emocjonalnie, ignorując w pierwszej chwili kobietę i po prostu podeszła aby złapać go za ramiona i dokładnie obejrzeć.
- Zabawa zabawą, ale niektóre te rzeczy są po prostu CHORE. - wykrzyknęła, zmuszając się wreszcie, aby skrzyżować spojrzenie z kobietą, powoli pojmując, że to nie było w ogóle zaplanowane.
- Musimy rozbroić to sami. Trzeba wysiorbać ten płyn. Wydaje mi się, że kryje się tam kod, który rozbroi tę bombę. W międzyczasie można zadzwonić po policję. - dodała zaraz, zamierzając powrócić do swego zajęcia. Wolała nie przekonywać się co by było, gdyby bomba wybuchła.
Powrót do góry Go down
George Harrington
George Harrington
Och, a kto tak nie myślał... sam miał lekkie przeświadczenie, że może się im wszystkim jakaś krzywda stać, albo co gorsza dojdzie do czyjejś śmierci. Nic nie było tutaj normalne, powoli wręcz nabierało przerażającego wydźwięku, więc nic dziwnego, że przychodziły mu do głowy różne, nawet te najbardziej pesymistyczne scenariusze! Wysłuchując kobiety po jej uwolnieniu okazał jej współczucie i sam przekazał pokrótce, iż on sam został nie pamięta w jakim momencie porwany, a potem obudził się związany w wannie pełnej lodowatej wody. Mocno go to wszystko zastanowiło i choć już powoli się więcej wyjaśniało, dalej pozostawało sporo niejasności. Kto za tym w takim razie stał i dlaczego im to robił...? Co się tam działo? Sam chciałby to wiedzieć! Musieli dojść do rozwiązania, innego wyjścia nie było. Czuł się tak, jakby znalazł się w cholernie popapranej sytuacji naprawdę wyrwanej rodem z jakiejś mieszanki rozmaitych horrorów! Kiedy padły na dokładkę z ust Pani Burmistrz słowa, że ta impreza w ogóle nie powinna się odbyć, przez ciało George’a przeszły mimowolnie nieprzyjemne ciarki, a on sam poczuł większą panikę, która smagnęła jego organizmem. Właściwie i tak było po ptakach, ściągnął z twarzy maskę, wcisnąwszy ją gdzieś w swoim stroju, bo co on będzie się ukrywał, zwłaszcza że nikomu nie było już do śmiechu. Zdążył pewnie dostatecznie wyschnąć, by nic mu nie prześwitywało. Raczej. Zresztą łatwiej już go teraz będzie poznać. Jak to dobrze, że chociaż drzwi się otworzyły, dzięki czemu mogli we dwoje przejść do innego pomieszczenia. Rozpoznał w blondynce Marley, która usiłowała wyssać jakiś płyn z bliżej nieokreślonego pojemnika, a jego zawartość częściowo została wypluta na podłogę. Jakoś go ten widok nie obrzydził ani specjalnie nie zaskoczył, już i tak był przygotowany na każdą możliwość!
Widzę, że tu dosłownie NIC nie było w planach! Zajebiście po prostu! Wjebaliśmy się w niezłe gówno. – rzucił z lekkim roztrzęsieniem, a jednocześnie złością, którą również można było wyczuć w jego głosie. Musieli mu wybaczyć tę wiązankę przekleństw, których rzadko używa, ale w obecnym ustawieniu nie ma co się dziwić jego zachowaniu. Jednak na jego usta wpełzł delikatny, acz blady uśmiech, gdy podeszła do niego zmartwiona znajoma. – Chyba jestem cały... może uszkodziłem sobie trochę łokieć, ale przeżyję! Mam nadzieję, że tobie też nic się nie stało! – odpowiedział równie emocjonalnie, samemu przyglądając się jej uważniej, coby wychwytać ewentualne obrażenia, o ile takowe posiada. Wskazał jej tylko z nieznacznym skrzywieniem na rękę, na której miał poszarpany materiał i parę zadrapań wymieszanych z krwią tuż przy tym nieszczęsnym łokciu. Cóż, do wesela się zagoi, nie? Nie to było ich obecnym zmartwieniem. – Utłukę odpowiedzialną za to osobę, przysięgam! A co jeśli to jakiś psychopata, lubujący bawić się w sceny z filmów grozy, gdyż go to rajcuje...? – rzucił po chwili zastanowienia, co wydało mu się całkiem sensowne i logiczne. Strach też robił swoje... Harrington także nie zamierzał się przekonywać, do czego dojdzie, jeśli ta pieprzona bomba wybuchnie, ale patrząc na tę mieszankę znajdującą się w zbiorniku, coś go aż wykręcało i nie był pewien, czy da radę to tknąć do ust. Wolałby zadzwonić na policję, albo spróbować, z tym że głupio mu byłoby zostawić tak damy w opresji i zrzucać jedynie im wypicie tej brei. Nie mówiąc już nic, podszedł do jednej z wystających słomek, formując usta w grymas niezadowolenia, po czym zaczął to cholerstwo powoli wysysać, niezależnie od tego jak źle to nie smakowało. W sumie skoro okazało się, że to soki warzywne, wcale nie było takie złe i dało się to wypić. Chciałby ten koszmar mieć już wreszcie za sobą!
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


FINAL SOLUTION


Pani Burmistrz coraz bardziej zdezorientowana przeszła do sali, z której przyszła Mary. Widząc równie zdziwionych gości poprosiła o cierpliwość, bo jak widać drzwi główne były zamknięte od zewnątrz. Spróbowała znaleźć im jakieś zajęcie, grę, by nie skupiali się i nie interesowali pokojem, w którym stała owa bomba. Następnie wróciła do dwójki młodych osób i zaczęła pomagać im z dziwnym mechanizmem wypełnionym sokiem. Zajęła się ostatnim pojemnikiem, zaczynając go opróżniać.
Czas mijał nieubłaganie, a na zegarze widniały 4 minuty do wybuchu. Mary skończyła swoje naczynie, a na dnie znajdowała się litera B. George kończąc sok mógł zauważyć literę L, a Pani Burmistrz literę D.
- B, L, D? Jaki to ma sens! - zdenerwowana podeszła do maszyny, w której należało wpisać pięć liter, by zatrzymać odliczanie.- Nie mamy dwóch, jak to możliwe? Skąd mamy wiedzieć jakie to ma być słowo? - spytała dzieciaków, kompletnie nie wiedząc co robić.
Powrót do góry Go down
Marley Reid
Marley Reid
Czuła jak krew odpływa z jej twarzy. Im bliżej było do tego, aby zegar wskazał godzinę zero, tym bardziej zaczynała się denerwować. Dłonie lekko się trzęsły, a umysł zaczynał płatać figle.
- Spokojnie, George. Nic nie da zdenerwowanie... - poprosiła go, nim zaczął pomagać jej pozbywać się tego cholernego płynu.
Z upływem kolejnych minut, ich oczom ukazały się kształtne literki, które nijak nie składały się w coś, co mogło dać wyraz mający magiczną, ratunkową moc.
Słysząc głos kobiety i jej bezradność, westchnęła i przestąpiła z nogi na nogę.
- B, L, D. - powtórzyła za nią, podchodząc wreszcie do bomby.
- Blood? - zapytała, gdyż była to jedyne, co przyszło jej do głowy.
- Próbujemy? Czy może przychodzi wam coś jeszcze do głowy? - zapytała, podczas gdy w głowie pojawił się Shane i dziwny lęk o jego "zabawę". Co jeśli i tam wszystko nagle wymknęło się spod kontroli?
Powrót do góry Go down
George Harrington
George Harrington
I jak tu zachować spokój ja się pytam? Nic temu nie sprzyjało, zupełnie nic! Nerwy nie potrafiły zelżeć, wręcz przeciwnie – czuł, jak ogarnia go coraz większa panika, a serce gdyby mogło, zapewne wyskoczyłoby z jego klatki piersiowej na zewnątrz, taki był biedny zestresowany! Tykający zegar do ewentualnego wybuchu bomby również nasilał w nim większy strach.
Wiem, ale inaczej się nie da... – westchnął ciężko, kręcąc z politowaniem głową, licząc cicho na to, że niedługo zostaną uwolnieni, a ten pieprzony horror się skończy. Zaczął się aż modlić w myślach, byleby nie doszło do rzeczywistej eksplozji – był o wiele za młody, by umierać! Żeby czymkolwiek zająć myśli, przeszedł do wysysania płynu, aby jak najszybciej mieć to już z głowy i być jeszcze bliżej rozwiązania. Zacisnął usta w wąską linię, gdy już udało się im wydobyć upragnione literki. Gorzej, że brakowało dwóch... co za jebany szajs! Zirytowało go to tylko bardziej. Przeczesał swoją rozmierzwioną kasztanową czuprynę, bawiąc się lekko poszczególnymi kosmykami, co czynił zawsze w momentach wzmożonych negatywnych emocji. Idąc za przykładem Marley, sam podszedł do bomby, przystając tuż obok obu pań, tępo wpatrując się w rzecz. Tak samo jak i one usiłował wpaść na coś błyskotliwego, jednak nic mu do głowy specjalnie nie przychodziło. – Ej, miałem mówić to samo! Mogłoby pasować tematycznie moim zdaniem. – zauważył po krótkiej chwili kontemplacji, a że był nieco skołowany, myślał z opóźnieniem i nic dziwnego, że dodał swoje trzy grosze tuż po stojącej obok kobiecie. Gdyby George miał coś dodatkowego w zanadrzu, od razu by tym zarzucił, lecz niestety poza słowem blood, w jego umyśle panowała absolutna pustka. – Nope. Spróbujmy z tym, tak! Jeśli nie zadziała... musimy się lepiej rozejrzeć i poszukać wskazówek gdzieś indziej. – dodał, wskazując palcem na maszynę i zachęcając Burmistrz do tego, aby to wbiła i wtedy przekonają się, czy trafili z wyrazem, czy też nie i chcąc nie chcąc trzeba będzie kombinować dalej.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Powrót do góry Go down
 
Komnata II
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Komnata I

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Nightwood  :: Redrum House-