IndeksIndeks  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Wejście do lasu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN - GRUPA EKSPLORACYJNA


Do dziewiątej zostało piętnaście minut. Koło Miłośników Zjawisk Paranormalnych czekało w pełnej okazałości na ochotników, którzy będą towarzyszyć im w niebezpiecznej wyprawie w nieznane. Mieli ze sobą plecaki wypchane potrzebnym sprzętem - narzędziami do wspinaczki, latarkami, walkie-talkie, które zabrali też dla niedoświadczonych śmiałków, oraz resztą ekwipunku młodego poszukiwacza przygód. Czwórka młodych, nieco ekscentrycznych chłopaków niecierpliwiła się ze względu na napięty plan działania. Droga do Jaskini nie była najkrótsza, a co za tym szło - musieli wyruszyć o określonej godzinie. Lider zniecierpliwiony stukał butem o niewielki kamień, w ręce trzymając kartki i długopisy.
- Chłopaki, na pewno te zgody wystarczą? Nie chcę mieć potem kłopotów. - powiedział, stresując się przed spotkaniem ekipy, wszak w jej skład wchodzili nie tylko zwykli mieszkańcy Nightwood, a prokurator, redaktor lokalnej gazety i zastępca szeryfa.
- Przestań cykorzyć. Jak coś to idzie z nami ten od karetek, będzie dobrze - zganił go kolega.
Uczestnicy powoli zaczęli pojawiać się w miejscu zbiórki. Na wstępie dostali owe zaświadczenia:

"Ja, ............................... oświadczam, że dobrowolnie uczestniczę w wyprawie Koła Miłośników Zjawisk Paranormalnych i biorę pełną odpowiedzialność za swoje zdrowie fizyczne oraz psychiczne, jednocześnie zwalniając z niej osoby należące do Organizacji.
                                                                                    .......................................
                                                                                              (data i podpis)"

Po oddaniu wypełnionej kartki Liderowi, każdy otrzymywał odblask z logiem Stowarzyszenia oraz walkie-talkie. Dla mniej przygotowanych były przygotowane zapasowe latarki.
- Mamy jeszcze chwilę czasu...myślicie, że coś tam znajdziemy? - jeden z organizatorów rzucił pytanie w eter, luźną rozmową chcąc jakkolwiek pozbyć się budzącego wewnątrz lęku przed możliwym znalezieniem znaków świadczących o powrocie Kanibala.


**Na pojawienie się w temacie macie czas do 28 października**
Powrót do góry Go down
Daniel Byers
Daniel Byers
W drużynie udającej się do jaskini kanibala znalazł się również dzielny kasjer z Walmartu! Danny sam nie wiedział, co było powodem, dla którego zgłosił się do eksploracji jaskini kanibala. Być może podkusiła go możliwość wykazania się przed samym sobą i bliskimi - w towarzystwie Shane'a czuł się jeszcze mniej męski niż zwykle! Reid buchał testosteronem, mały Danny wręcz przeciwnie. Ale to była jego noc. Jego okazja do wykazania się.
Ciepło ubrany, z czapką na głowie i z szalikiem wokół szyi, stawił się we wskazanym miejscu. Uzbrojony w latarkę był gotów przemierzać nawet najstraszniejsze lasy i jaskinie!
A przynajmniej starał się na takiego pozować. W głębi duszy żałował, że zapisał się na jakiekolwiek wyprawy. Noc była ciemna i zimna, atmosfera Halloween nie dodawała mu odwagi. Druczek, który przyszło mu podpisać, również nie zachęcał - nie przez to, że przewodnicy zrzekli się odpowiedzialności, ale przez sam fakt, że zaistniała potrzeba przygotowania czegoś takiego.
- Poza masą nietoperzy? - Zarzucił słabym żartem w odpowiedzi na pytanie przewodnika. - Mam nadzieję, że nie zasypiającego niedźwiedzia.
Powrót do góry Go down
Shane Reid
Shane Reid
W zasadzie to nawet nie wiedział, co go tchnęło do tego, aby wybrać się z grupą eksploracyjną na poszukiwanie miejscowego kanibala, który według niego był tylko miejscową legendą, nie popartą żadnymi większymi faktami. Może po prostu nie chciał puścić dzieciaków samych do lasu, nawet jeśli była to noc Halloweenowa. Co gorsza, w składzie owej grupki znajdowały się również osoby, piastujące jakieś wyższe stanowiska w Nightwood. Do tej pory zastanawiał się, co też nimi kierowało w doborze rozrywki. Jemu się chyba zbyt mocno udzieliła praca; w razie konieczności zapewnienie bezpieczeństwa, tudzież pomocy. Powinien siedzieć teraz w domu, albo znajdować się z Mary na zabawie. Zamiast tego wolał się szwendać po ciemny lesie.
W miejscu zbiórki pojawił się o czasie, na wstępie oddając adekwatne zaświadczenie, które raczej nie obudziło w nim pozytywnych emocji. Do ekwipunku dołączyło jeszcze walkie-talkie. Latarkę miał przygotowaną, tak samo jak swój stary wojskowy nóż. Miał jednak nadzieję, iż nie łamał on regulaminu, aczkolwiek w razie konieczności mógł go zwyczajnie oddać na przechowanie organizatorom, jeśli burzyłby on zamysł na powierzone im zadania. Do zebranych już ochotników odezwał się zaledwie mruknięciem. Nie był zbytnio gadatliwy, a i wolał się trzymać na uboczu. Kiwnął jedynie na powitanie głową młodszemu Byersowi oraz osobom, które były mu znane.
Ubrany w czarną bluzę oraz bojówki tego samego koloru, ramieniem oparł się o konar drzewa. Kaptur nasunął szczelnie na głowę, bowiem zimny i jakże nieprzyjemny wiatr dawał się we znaki. Na pytanie dotyczące, co mogą znaleźć w jaskini kanibala, aż korciło go, aby odpowiedzieć, że "trupa". Wstrzymał się jednak, aby nie budzić grozy. Nie siać strachu, ani paniki. Jego żarty były po porostu nacechowane specyficznym humorem, które większość społeczeństwa odbierało nazbyt dosadnie.
Powrót do góry Go down
Nishiime Sero
Nishiime Sero
Dlaczego Sero dołączyła do grupy eksploracyjnej? Z braku lepszego zajęcia albo ciekawości? Nic z tych rzeczy. Jeszcze kilka dni temu Nishiime siedziała w rezerwacie plemienia Wyand z grupą dzieciaków. W sumie to oni bawili się w pobliżu jej domu i wyciągnęli Sero do pomocy przy czymś co wtedy było istotne. Dzieciaki i młodzież zaczęli własnie rozmawiać o Halloween i durna Nishiime zapytała czy ma wziąć udział w wyprawie by mieć im potem co opowiadać. Wszyscy radośnie odpowiedzieli twierdząco, więc teraz Sero nie miała wyboru.
Szczerze? Gdyby nie dzieciaki to pewnie nikt by jej tu nie zobaczył, ale obiecała. Wbrew temu wszystkiemu co o niej często sądzono to nie miała serca z kamienia, a i małą słabość do dzieciaków z plemienia.
Na miejscu o dziwo nie zjawiła się ostatnia. Oddała wymagany papierek i z wielkim westchnieniem i teatralnym przewróceniem oczami usiadła na ziemi (bo jej chłód nie jest straszny) tym samym nie chcąc się ludziom rzucać w oczy. Jakby jej wygląd nie zwracał uwagi. Kurtka podszyta futrem, skórzane spodnie i te włosy luźno puszczone, w których wiecznie były pióra i koraliki. Nie, ani trochę nie zwracała uwagi.
W sumie ta wyprawa była lepsza od pójścia na imprezę. Trzeba widzieć pozytywy w życiu. Prychnęła pod nosem na pytanie. W historię kanibala nie bardzo wierzyła, ale każda legenda ma ziarenko prawdy, więc kto wie jak to tam było.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry

[You must be registered and logged in to see this image.]

Jacob Green


Postać NPC


Data urodzenia: 17/05/1984 (35 lat)
Miejsce.urodzenia: Nightwood/Kanada
Zawód: Redaktor naczelny Grove News
Wzrost: 184 cm
Waga: 76 kg
Motto: Cele są osiągane przez dyskomfort i ciężką pracę.


Pojawił się i Jacob Green, redaktor Grove News, lokalnej gazety informacyjnej. To on był twórcą portalu Smalltalk, który cieszył się popularnością wśród mieszkańców Nightwood i okolic. Szedł powoli ścieżką, lustrując otoczenie uważnym, zimnym spojrzeniem spod szkiełek okularów. Był w dosyć dobrym humorze, więc nie krzywił się na każdym kroku, jakby kod nasrał mu na wycieraczkę. W przebieranki się nie bawił, więc miał na sobie wygodne buty do wspinaczek, jeansy, czerwoną koszulę w kratkę i zieloną kurtkę z wieloma kieszeniami. W plecaku miał kilka rzeczy, które w jego mniemaniu mogły się w takich warunkach przydać. Scyzoryk, latarkę, linę, butelkę wody, apteczkę pierwszej pomocy oraz kompas. W kieszeniach kurtki znajdowały się telefon komórkowy, paczka papierosów, zapalniczka i portfel z dokumentami. Na szyi zawieszony miał aparat fotograficzny. Ten może przydać się zawsze i wszędzie. Wśród zebranych zauważył zastępcę szeryfa. Kącik ust drgnął mu w delikatnym uśmiechu, który zniknął tak szybko, jak się pojawił.
- Dobry wieczór - mruknął miękkim, z pozoru wyluzowanym głosem. Ton głosu miał dosyć wysoki jak na mężczyznę, ale w przyjemny sposób - nie kobiecy. Jak widać nie tylko dziennikarze byli zaintrygowani tą wyprawą, ale i biuro szeryfa. Czyżby legenda o uciekającym kanibalu miała w sobie więcej prawdy, niż mogłoby się wydawać? Wziął od chłopaka z Koła Miłośników Zjawisk Paranormalnych oświadczenie, podpisał je i oddał. Szczerze powiedziawszy nastawiony był po prostu na długi, nużący spacer w świetle księżyca. Może skończą wycieczkę na tyle wcześnie, że zdąży się wyspać.
Powrót do góry Go down
Adora Horn
Adora Horn
05

Pomysł, aby wziąć udział w wyprawie z lokalnym klubem miłośników zjawisk paranormalnych do jaskini lwa padł ze strony Harvey'a. Podeszła do nieco sceptycznie, zdecydowanie wolała spędzić Halloween we własnym domu, przed telewizorem, oglądając maraton kiepskich filmów grozy oraz wystawiając przed drzwi miskę z cukierkami, co by zawczasu uniknąć konieczności co chwilę przerywania seansu, aby podejść do drzwi i otworzyć tym, którzy namolnie się dobijali. Końcem końców dała się przekonać i o umówionej porze, wspólnie ze Scottem zjawili się w miejscu wyznaczonym na zbiórkę.
Ponieważ mieli się szwendać po lesie, ubrała się adekwatnie; wysokie, nieprzemakalne buty, bojówki, gruby sweter i kurtka myśliwska. W plecaku, który miała przerzucony przez jedno ramię, poza standardowym zestawem, który przysługiwał każdemu uczestnikowi, schowała grubą linę, apteczkę pierwszej pomocy oraz szwajcarski nóż oficerski. Wolała dmuchać na zimne.
- Zdajecie sobie sprawę, że w sytuacji zagrożenia życia te świstku niewiele dadzą? - dodała, kiedy wręczała organizatorom podpisaną przez siebie zgodę. Wydawali się sympatyczni, stąd ta przyjacielska rada.
Rozejrzała się po powiększającej się grupie, ciekawa, czy wypatrzy znajomą twarz. Dlatego kiedy jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Nishiimy, uśmiechnęła się szeroko. Przeprosiła Harvey'a, po czym podeszła do przyjaciółki. Gałęzie zatrzeszczały pod jej stopami, kiedy siłą rzeczy łamały je obcasy.
- Nie wspominałaś, że planujesz dzisiaj jakąś wycieczkę.
Powrót do góry Go down
Nishiime Sero
Nishiime Sero
Ta cała wyprawa to chyba nie był zbyt dobry pomysł tak naprawdę. Nishiime miała wisielczy wręcz humor i czuła w kościach, że wynudzi się tu jak mops. Równie dobrze mogłaby zrobić Kayli nalot i obejrzałyby jakiś horror, ale nieee głupia musiała obiecać dzieciakom, że pójdzie.
Nie zwracając już dłużej uwagi na nikogo bawiła się w ziemi swoim nożem myśliwskim otrzymanym od ojca na 15 urodziny. Miał ją nauczyć kiedyś polować i robił to przez jakiś czas dopóki się dziewczynie nie dorosło i brakło czasu. Teraz żałowała, że nie wyciągała go częściej.
Z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos i gdy uniosła łeb jej oczy spotkały te należące do przyjaciółki. Cały wisielczy humor nagle zniknął, a na twarzy Sero pojawił się szeroki uśmiech.
-Randa na przyszłość Horn. Nie obiecuj dzieciakom z rezerwatu niczego - zaśmiała się krótko -Namówili mnie bym poszła na tą wycieczkę i jak wrócę to mam im zdać całą relację z tego co się działo - uniosła się na równe nogi i przytuliła Adorę na przywitanie. -A ty nie wspominałaś, że lubisz takie wycieczki - przechyliła głowę lekko na bok i dopiero teraz dojrzała narzeczonego Horn, któremu skinęła głową na powitanie.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


Skoro wszyscy chętni do wyprawy pojawili się na miejscu, organizatorzy ogłosili początek wycieczki.
- Wszyscy na miejscu? - zapytał jeden z organizatorów, starając się ukryć zdenerwowanie pod udawaną radością. Adora miała rację - w przypadku prawdziwego zagrożenia karteczki na niewiele się zdadzą, a oni bekną jako organizatorzy, jednakże chcieli poczuć powagę sytuacji i wywołać większą grozę wśród ochotników. Pozostawało mieć nadzieję, że nie dojdzie do niczego nieprzewidzianego. Ruszali po kanibala, choć z nadzieją, że nie znajdą niczego.
- No to w drogę! Trzymajcie się w grupie, bo inaczej skończymy jak te głupki w horrorach. Latarki w dłoń, uważajcie na korzenie. W razie jakichkolwiek problemów dajcie znać!
Lider rozejrzał się nerwowo. Zapalił swoją latarkę i oświetlił konary najbliższych drzew, jakby spodziewając się, że wyskoczy zza nich wspomniany przez Daniela niedźwiedź.
- Niedźwiedzie nie zapuszczają się tak blisko Nightwood.- stwierdził, brzmiąc, jakby chciał przekonać sam siebie.
Idąc wgłąb lasu mogliście słyszeć jak natura zaczyna pochłaniać jakiekolwiek odgłosy miejskie. Początkowo głucha cisza ustępowała majestatycznym śpiewom sów, łamanym gałęziom oraz warknięciom z oddali. Zawiał chłodny wiatr, mimo że osłaniały was drzewa. Wiedzieliście, że powoli zbliżacie się do drogi ku Jaskini. Na niektórych krzakach zwisały plastikowe, żółto-czarne taśmy prawdopodobnie wiszące tu już jakiś czas. Nikt nie miał ochoty ich ściągać? A może bał się ataku kogoś lub...czegoś?
Nagle jeden z członków Koła krzyknął przestraszony.
- Jimmy! Co jest?!
- ....nic, to tylko pająk, przepraszam - powiedział zestresowany, otrzepując się. Ach, przeszkadzanie naturze niesie ze sobą konsekwencje. Mieszkańcy lasu rozpoczynając od pajęczyn, planowali różne inne niedogodności dla intruzów.
Powrót do góry Go down
Daniel Byers
Daniel Byers
Daniel skierował się do najbardziej zaufanej w chwili obecnej osoby - Shane'a. Były wojskowy mógł obronić go w sytuacji zagrożenia, nawet jeśli Danny nie sądził, by rzeczywiście coś im groziło. W przeciwnym wypadku władze nie zgodziłyby się na tego typu wycieczki! Prawda? Prawda...?
Przyszły szwagier nie musiał wiedzieć, że Daniel widział w nim żywą tarczę, nie tylko przed kanibalami, niedźwiedziami i nietoperzami, ale również... kobietami. Rozpoznał Nishiime nawet mimo kiepskiego światła. Bał się jej nastawienia, pamiętając, jak wygłupiał się, próbując nieudolnie poderwać ją przez smsy! Za wszystko odpowiadała za duża ilość alkoholu, dziwna chęć udowodnienia sobie czegoś, wreszcie ten natywny urok Indianki...
Gdyby nie fakt, że był dorosłym facetem, złapałby się ramienia Shane'a i nie puścił do końca wycieczki, ale na razie pozostało mu trzymać Shane'a na linii Daniel-Nishii. To nie strach okazał się najgorszy, a próba zmierzenia z własnym wstydem.
- Słyszałeś, Shane? Tu nie ma niedźwiedzi. - Spróbował nawiązać rozmowę. Obejrzał się odruchowo, gdy Jimmy wrzasnął. - ...ale najwyraźniej są pająki? - Uśmiechnął się pod nosem.
Powrót do góry Go down
Shane Reid
Shane Reid
Reid kiwnął lekko swoją głową na słowa przekazane przez organizatorów. Byli zwarci i gotowi, aby ruszać w drogę. Z latarkami przeczesywali powolnie teren, spoglądając przy okazji i pod nogi. Nietrudno przecież było zahaczyć się o wystający korzeń, a potem fiknąć mało widowiskowego orła; jeszcze wprost na coś twardego. Czy się bał? Poniekąd. Choć nie tyle co odczuwał strach, a raczej kumulujący się niepokój. Znajdowali się przecież w środku objętego ciemnością lasu, a jedynym ich źródłem światła były te cholerne latarki. Zignorował zupełnie wzmiankę o niedźwiedziu, dopóki o nią nie zagaił Daniel, nagle wyrastający u jego boku. Nie chciał mu psuć zabawy, czy wpędzać w niepotrzebną komukolwiek panikę, jednakże ostatnio wraz z Simonem, swym partnerem zawodowym, przeganiali dorosłego misia prawie i z centrum Nightwood. Choć był to wyjątek od reguły, to wolał o tym nie wspominać na głos. Tak dla świętego spokoju.
Aczkolwiek, wstrzymał swój mozolny marsz w momencie, gdy to z jeden organizatorów zaniósł się wrzaskiem. Adrenalina niemalże od razu wkroczyła do akcji, choć odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że to tylko głupi pająk.
- No raczej, pełno tu robactwa - przytaknął Byersowi, spoglądając na niego tym samym kątem oka - Dlatego uważaj, gdzie zmierzasz, inaczej wpadniesz w jakąś uroczą pajęczynę - dodał pół żartem, pół serio.
Taśmy policyjne z kolei nie robiły na nim wrażenia. Widywał takie w pracy zbyt często, poza tym, uważał, że celowo je tu umieszczono, aby wywołać wśród ochotników niemałe obawy.
Powrót do góry Go down
Adora Horn
Adora Horn
- Ach tak - rozpromieniła się słysząc odpowiedź Sero. W myślach już sobie dopowiadała, jakimi kreatywnymi sposobami dzieciakom udało się namówić kobietę, aby w imieniu ich całej bandy udała się na tę nocną ekspedycje.
- Obiecałaś mówić prawdę i tylko prawdę, czy jednak pozwolisz sobie na niewinne podkoloryzowanie, jeżeli całe to wyjście okaże się nieciekawe?
Poruszenie wśród grupy było jednoznaczne z faktem, że czas najwyższy ruszać. Scott zagadał się z kimś znajomym, podobnie jak ona z przyjaciółką, dlatego też tylko raz obejrzała się za mężczyzną, po czym chwyciła Nishiime pod rękę i wspólnie ruszyły za resztą trzymając się zdecydowanie bliżej przodu. Ostatnie, na co miała ochotę, to zostać gdzieś w tyle. Las może nie był dla nie obcy, nie mniej bujna wyobraźnia robiła swoje i na pewno nie czułaby się komfortowo będąc te kilka kroków za innymi.
- No cóż. Mieliśmy odmienne pomysły jak spędzić Halloween, ale trzeba było wypracować kompromis... Mówiłam już, że nie cierpię pająków? - skrzywiła się, kiedy jeden z uczestników podniósł raban, bo trafił na pająka.
Nie do końca odpowiadał jej fakt, że wszyscy świecili latarkami, oślepiając się tak naprawdę nawzajem. Rozsądniej było iść bez światła, pozwolić oczom przyzwyczaić się do mroku i zdać się na blask gwiazd, nie mniej ugryzła się w język zanim wyraziła swoje zdanie. Nie była organizatorem, lepiej więc nie podważać kompetencji tych, którzy zebrali tę całą radosną bandę.
Słyszała o tym miejscu, nie raz przewijało się ono w raportach i kartotekach, do których musiała wracać odkąd objęła urząd naczelnego prokuratura w okolicy. Kątem oka spojrzała na Nishiime. Szczerze wątpiła, aby w środku czaił się sławetny kanibal. Jak już znajdą bandę zbuntowanych nastolatków, najpewniej Rebelsów.
Powrót do góry Go down
Nishiime Sero
Nishiime Sero
Jak dobrze, że miała pod bokiem kogoś znajomego z kim dogadywała się jak mało kto. Może ten wypad wcale nie będzie taki najgorszy? I tak kątem oka dostrzegła Daniela i wolała uniknąć z nim jakiegokolwiek spotkania. Bycie napastowaną przez smsy nie było jakoś super miłe, a coś czuła że przy tym humorze jaki miała to mogłaby mu urwać głowę albo co gorsza jaja (o ile takowe miał). No ale dopóki trzymał się daleko od niej to może przeżyją tą wspólną przygodę.
Sero była za miękka dla dzieciaków z rezerwatu po prostu. Dużo nie musieli ją przekonywać. Doskonale wiedziała, że część tych dzieciaków może sobie jedynie wyobrazić zabawy poza rezerwatem, więc naprawdę ciężko było im odmówić. -Jeszcze tam resztki wyobraźni mam, więc pewnie coś podkoloryzuje. Chociaż część mnie woli im powiedzieć, że było nudno i nie ma sensu chcieć uczestniczyć w czymś takim - uśmiechnęła się trochę smutno. Miała ten przywilej, że wychowywała się poza rezerwatem, więc nie omijały ją nowinki technologiczne i wszelkie imprezy.
-Dopóki ich nie drażnisz to jesteśmy bezpieczni - roześmiała się. No cóż, pająki chyba były ich najmniejszym zmartwieniem.
Oj zdecydowanie lepiej trzymać się gdzieś z przodu. Ile to w horrorach było, że ostatni ginęli pierwsi? Lepiej się na to nie narażać. Im bardziej szli do przodu tym bardziej Nish ganiła się w myślach za ten durny pomysł.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


Na rozstaju dróg


Piesza wycieczka nie jest taka straszna, jak mogłoby się wydawać. Dotychczasowo trafiliście na parę pajęczyn, zerwane taśmy policyjne (biuro szeryfa chyba nie przepada za ekologią) i kilka wiewiórek, które przebiegły wam drogę. Jesteście już coraz bliżej jaskini, ale...
Co to tam się świeci po lewo? A słyszycie te podniesione, zdenerwowane głosy? Nie wydaje nam się żeby mówili płynnie po angielsku, wręcz przeciwnie brzmią dość egzotycznie jak na kanadyjskie rejony. Może to Indianie? A jeśli nie Indianie to kto?
- Ej chłopaki, może powinniśmy tam pójść - powiedział jeden z organizatorów, wskazując palcem na światło.
- Głupi jesteś? Mamy misję! - odparł drugi, trzepiąc go z otwartej ręki w łeb.
- A co jeśli ktoś potrzebuje pomocy? To brzmi jakby coś się stało. Może Kanibal ich zaatakował? - zastanowił się trzeci, a następnie zwrócił do reszty grupy.- Wiecie, moim zdaniem powinniśmy się rozdzielić. Część sprawdzi co się tam dzieje, a reszta pójdzie do jaskini. Najwyżej dołączymy później - zaproponował, karcąc wzrokiem napalonego na historię o Kanibalu kolegę.

Dzielicie się na dwie grupy - to od was zależy, którą drogą podążycie. W następnym poście napiszcie czy wybieracie pomoc ludziom na oświetlonym skrawku lasu czy idziecie dalej eksplorować jaskinię.

*Na post macie czas do 7 listopada do godziny 23:00*
Powrót do góry Go down
Adora Horn
Adora Horn
Uśmiechnęła się pod nosem. Prawdę mówiąc nie spodziewała się innej odpowiedzi. Znała Nishiime jak mało kto, pomimo tego, że wyjechała i siłą rzeczy opuściła rezerwat na krótko po osiemnastych urodzinach, więź, jaka ich splotła, przetrwała. Sero była dla niej jak siostra, którą zawsze chciała mieć. Opiekuńcze duchy co prawda obdarzyły ją dwójką cudownych braci, aczkolwiek to nie było to samo.
- W podobnych wyprawach to pół biedy. Lepiej, aby nie wpadli na genialny pomysł, aby samemu włóczyć się po lesie w środku nocy. Nawet, jeśli w niczym nie obrazili przodków bądź duchów, to jednak spacery po północy same proszą się o kłopoty…
Mówi się, aby nie wywoływać wilka z lasu, prawda? Adora doświadczyła podobnego odczucia, kiedy trochę senną ciszę przerwał wrzask. Odruchowo obejrzała się za siebie, źródło dźwięku musiało być blisko. Gdzieś za gęstą ścianą drzew.
- Zaatakował ich kanibal? Jasne. Jak już to wystający korzeń, o który się ktoś potknął i albo rozciął brew, albo skręcił nogę – westchnęła, skupiając wzrok na organizatorach. Spodziewała się większej odpowiedzialności po kimś, kto zabiera grupę przypadkowych osób na wyprawę w środku nocy.
- Nie ma potrzeby się rozdzielać, wystarczy, jak dwie osoby sprawdź co tam się stało, a trzecia zaczeka przy wejściu do jaskini. Pomyśleliście, aby oznaczać jakoś drogę, którą będziecie szli, prawda? – czuła w kościach, że odpowiedź jej się nie spodobała.
Bez względu na to, co usłyszała, finalnie ruszyła w stronę gęstego, leśnego poszycia, na rachunek prawdopodobnie jakiejś innej bandzie mało rozsądnych zwolenników mrożącej krew w żyłach adrenaliny. Jeśli to będą jakieś krnąbrne dzieciaki, obiecała sobie w duchu, że postara się, aby odpowiednie osoby wyciągnęły konsekwencje z ich zachowania.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry

[You must be registered and logged in to see this image.]

Jacob Green


Postać NPC


Data urodzenia: 17/05/1984 (35 lat)
Miejsce.urodzenia: Nightwood/Kanada
Zawód: Redaktor naczelny Grove News
Wzrost: 184 cm
Waga: 76 kg
Motto: Cele są osiągane przez dyskomfort i ciężką pracę.


Jacob zupełnie inaczej wyobrażał sobie wyprawę, ale właściwie czego mógł się  spodziewać po bandzie małolatów. Wszyscy, oprócz zastępcy szeryfa, wydawali mu się dużo młodsi. Im dłużej szli, tym bardziej żałował, że się tutaj znalazł. Nic nie zapowiadało ciekawych wydarzeń, a paniczne krzyki na widok pająków zaczynały go wręcz irytować. Chętnie znalazłby się teraz w domu ze szklanką whiskey w dłoni. Zerknął na krzyczącego chłopaka z nutką pogardy wypisanej na twarzy. Jak oni w ogóle wpadli ma pomysł, że nadają się do organizowania tego typu wyprawy. Niesamowite.
Szedł obok grupy, jednak z nikim się nie spoufalał. Zauważył, że część osób się zna i to prawdopodobnie dobrze. Pociągnął krótko nosem, starając się nie rozpraszać.
Gdy nagle wokół rozległy się wyraźnie żywsze rozmowy uniósł głowę i rozejrzał się. Również zauważył światła i usłyszał głosy. W momencie, w którym on pomyślał, że to inna grupa która postanowiła urządzić sobie wycieczkę w Halloween po lesie, jeden z organizatorów wysnuł teorie o kanibalu. Kątem oka zerknął na marudząca Indiankę. Miała odrobinę racji, mimo to nie był pewien kto jest bardziej irytujący. Ona czy ci przeklęci gówniarze z kółka. Miał coraz większą ochotę zapalić, ale jakoś nie uśmiechało mu się robić tego w lesie.
Nie odezwał się ani słowem, po prostu czekał aż ludzie się w końcu ogarną i będą mogli ruszyć dalej. On na pewno nie planował biegać teraz po lesie i nastawiać złamanych kończyn.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Powrót do góry Go down
 
Wejście do lasu
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Nightwood  :: Przygoda w Halloween-