IndeksIndeks  FAQFAQ  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Jaskinia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


Kanibal


Pozostawieni w męskim gronie udali się wgłąb lasu. Aby wejść do jaskini musieli wspiąć się po skałkach, co nie należało do najłatwiejszych. Jako średnio przygotowani, raczej marnie zbudowani przedstawiciele klasy co najwyżej licealnej niejednokrotnie potknęli się lub ześlizgnęli zanim osiągnęli cel. Mając w ekipie pana zastępcę nie było to dla nich komfortowe, ale o dziwo nie krzyczał na nich jak to pewnie robił w wojsku. Przed wejściem do jaskini zapalili latarki i powoli zagłębiali się w chłodny, wilgotny rejon. Szli powoli, blisko dojrzałych kompanów. Słyszeli kapiące z góry krople, a im dalej zachodzili tym bardziej czuć mogli odór...no właśnie, czego? Przypominało to zapachy dochodzące z rzeźni, o ile któreś z nich kiedykolwiek odwiedziło tak brutalne miejsce. Ich oczom zaczęły ukazywać się strzępki żywności porozrzucane po ziemi oraz kawałki drewna, niekiedy puste metalowe puszki.
- Mówiłem, że on tu jest! - powiedział jeden z chłopaków, podekscytowany i przerażony zarazem. Drugi uciszył go, dając do zrozumienia, że jeszcze chwila i padną ofiarą czegoś, co czekało dalej.
- Panie policjancie, a-a obroni nas pan jak coś, prawda? - spytał po chwili przewodniczący naświetlając latarką większy kamień, na którym rozwieszony był podarty materiał.
Powrót do góry Go down
Shane Reid
Shane Reid
Rozdzielenie się grupy nie do końca przypadło mu do gustu, skoro wszyscy wybrali się na wycieczkę do jaskini tutejszej miasteczkowej legendy. Nie skomentował jednak owego zjawiska, by nie mieć konfliktu z organizatorami. Nie oponował również, gdy Ci wznowili marsz. Ruszył ich śladem, mając u swego boku Daniela, któremu co jakiś czas posyłał ukradkowe spojrzenia, aby upewnić się, że wszystko znajdowało się w jak najlepszym porządku. Wciąż zerkał pod nogi, uważając na możliwe przeszkody. Odgłosy z lasu go nie obarczały strachem, jak niektórych zebranych tu. Aż chciałoby się szepnąć: amatorzy.
Wędrówka tymczasowo została wstrzymana, kiedy to dotarli do punktu docelowego, a mianowicie -Jaskini. Wejście do niej równało się ze wspinaczką, która dla Reida jako tako nie stanowiła problemu. Był silny i wysportowany, zważywszy na realia obecnie piastowanego stanowiska, ale i tego poprzedniego. Od czasu do czasu swą dłonią wspomógł przyszłego szwagra. Z obojętnością zaś odniósł się do reszty, do dzieciaków, które z niemałym trudem podążały ich śladem. Gdyby wciąż tkwił we wojsku, to pewnie zrobiłby im niemałe przedstawienie. Teraz było to jednak już nieistotne.
Finalnie znaleźli się już we wnętrzu siedziby Kanibala. Latarki odganiały ciemność, ukazując jakże przerażające mankamenty dekoracyjne. Smród nieprzyjemnie drażnił jego nozdrza, przez co aż skrzywił się widocznie, zmieniając wyraz własnej twarzy.
- Wydaje mi się, że to mistyfikacja, także spokojnie - rzucił do Daniela, wskazując przy okazji wolną dłonią na strzępki żywności, walające się wokół. Nie wierzył przecież, że miasteczkowa legenda rzeczywiście istniała oraz zamieszkiwała owe tereny.
Powrót do góry Go down
Daniel Byers
Daniel Byers
Jako dzieciak Danny czasami kręcił się w pobliżu jaskini. Kiedy jednak wybierał się na szczeniackie poszukiwania kanibala, pilnował, by słońce stało wysoko, a on sam nie zbliżał się nawet do wejścia pieczary. Teraz miał wejść do środka! Dreszczyk emocji przeszedł mu po plecach. Nie sądził, że rzeczywiście się na to odważą.
Byers wspiął się po skałkach, choć uważał, że to już za dużo dla jego walmarckiej kondycji. Całe szczęście Shane był obok! Mógł posyłać mu ukradkowe dzięki, nie trzeba było i inne podziękowania, gdy wspierał go w tej wspinaczce.
Logika podpowiadała, że porzucone śmieci są prezentem pozostawionym przez dzieciaki, ale atmosfera robiła swoje. Daniel złożył ręce przed sobą, dając jasno znać, że nie czuje się komfortowo.
- Znaleźliśmy resztki po kanibalu, m-możemy wracać? Wolałbym nie trafić na niedźwiedzia...
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


Kanibal


Im dalej w las tym więcej drzew, a raczej im dalej w jaskinię tym większy odór. Jeśli to was nie odstraszyło, to przeszliście dalej. Waszym oczom ukazała się metalowa klatka ze zniszczonymi drzwiami oraz surowe mięso porozrzucane, w niektórych przypadkach również lekko przeżute. Coś musiało się tu zadziać, tylko co? Blisko klatki leżał człowiek, niestety martwy. Był cały podrapany, a jedna z jego rąk ledwo trzymała się ciała za sprawą poszarpania prawieże do kości.
- O fuuuuj - powiedział jeden z chłopaków, podchodząc bliżej klatki. Zamieszkującego nie było w pobliżu, a dziwne rozmazane ślady prowadziły nieco dalej wgłąb tunelu.
- Ej on jest prawdziwy! - podekscytowany nastolatek patrzył na zwłoki i świecił na nie latarką, badając wyrządzone szkody. Wyprawa na pewno należała do udanych.
Powrót do góry Go down
Shane Reid
Shane Reid
Shane tylko westchnął słyszalnie, kręcąc przy tym swoją głową. Nie skomentował jednakże słów wypowiedzianych przez Daniela, bo i po co? Nie każdy się nadawał do groteskowych podróży rodem z tandetnych horrorów; tych oglądanych po nocach, by rodzice przypadkiem tego nie odkryli. Poza tym, każdy człowiek był inny, więc to nie znaczy, że musiał się lubować w dostarczaniu sobie dawek wyniszczającej adrenaliny. Jeśli wolał siedzieć w kapciach na sofie, to droga wolna. Aczkolwiek, zastanawiał Reida powód wybrania się w te rejony jego przyszłego szwagra. Znał go już trochę, by wiedzieć, iż młody mężczyzna stronił od tego typu atrakcji, w głowie podświadomie układając sobie obawy na ich temat. Coś zatem musiało się zmienić.
Gdybać przestał, gdy wyczuł, iż unosząca się woń w powietrzu staje się jakby bardziej drażliwa, a ich oczom wkrótce ukazała się stalowa klatka, wokół której porozrzucane były strzępki mięsa. Shane już miał skwitować, że to znowu podpucha, aczkolwiek usta zacisnął w wąską linię, gdy jeden z dzieciaków przyuważył martwego człowieka o zaiste nietypowych obrażeniach.
Adrenalina buchnęła w niego niemalże od razu, słyszalnie wręcz dudniąc w uszach. W jednej chwili zapomniał chyba jak się oddycha, a smród wydał mu się dziwnie znajomy, zważywszy na realia piastowanej posady. Tak rozkładało się stopniowo ludzkie mięso. Ślina utknęła mu gdzieś w gardle, a on sam począł żałować, że nie wziął ze sobą broni palnej. Miał przy sobie jedynie taktyczny nóż, będący pamiątką po latach spędzonych w armii. Aby dodać sobie sowitej porcji odwagi, to dłonią przejechał po jego rękojeści, jaka wystawała ze skórzanej kabury. Coraz mniej bowiem zaczęła mu się ta wycieczka podobać. Uświadomił sobie przy okazji, że to jednak nie były żarty, jak to uznawał na początku. Nikt przecież w ramach rozrywki nie zabiłby drugiego człowieka. Nigdy nie wierzył w te opowiastki o Kanibalu, uznając je po prostu na miejscowe legendy, będące wymysłami tego starszego pokolenia. Teraz jednak począł się zastanawiać, czy rzeczywiście zaraz nie staną twarzą w twarz z tymże osobnikiem.
- Nie dotykaj ciała - rzucił dość ostro do jakiegoś dzieciaka, który palcem wskazującym próbował choć musnąć rozszarpane ramię denata. Tutaj przydałaby się policja, zważywszy na trupa, aczkolwiek nie mógł teraz przecież wezwać kogoś z biura szeryfa, skoro sam znajdował się po godzinach pracy. Latarką oświecił zwłoki, aby doszukać się czegoś szczególnego. Poza nietypowym mordem nie wyłapał w zasadzie niczego, dlatego światło skierował na dalszą część korytarza, którego wnętrze gubiło widoczne na pierwszy rzut oka ślady krwi. Znajdowały się one zapewne dalej, prowadząc do czegoś, co mogło ich skrócić nawet o głowę.
- Lepiej zawróćcie - rzucił do zebranych, bowiem sam zamierzał wznowić marsz, a jakoś nie uśmiechało mu się narażanie cywili.
Powrót do góry Go down
Daniel Byers
Daniel Byers
Danielowi zapach nie podobał się ani odrobinę. Domyślał się, że coś musiało gnić, choć tylko częściowo przypomniało smród zepsutych śmieci. Byers czuł coraz większy ciężar w żołądku. Nie przywykł do tego typu atrakcji.
Klatkę i strzępki mięsa uznał za bardzo ciekawą atrakcję, przygotowaną przez organizatorów. A ten człowiek? Z czegokolwiek był zrobiony, wyglądał jak żywy! To znaczy, teraz już martwy. Bardzo martwy.
Gdyby nie reakcja Shane'a, zapewne pozachwycałby się chwilę nad przygotowanymi zwłokami, a następnie opowiedział o wycieczce jutrzejszej zmianie w Walmarcie. Ale skoro Reid był poważny, to znaczy, że albo naprawdę dał się nabrać, albo ciało było prawdziwe.
Im dłużej świecili na nie latarkami, tym lepszą okazję miał Daniel do przyjrzenia się zmasakrowanemu mężczyźnie. To przelało czarę.
Pobudzony zapachami i widokami, Danny ugiął się w pół, by pozbyć się zalegającej w żołądku kolacji.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


MORD


Dzieciaki z ekipy eksploracyjnej ani myślały się cofać. Nadal przyglądały się trupowi, no póki Daniel nie postanowił pozbyć się zawartości żołądka.
- Fuj! Obrzydliwe! - krzyknął jeden chłopak, odskakując czym prędzej. Drugi z pewnością siebie wyminął Shane'a biegiem, bo jako fan historii o Kanibalu chciał sprawdzić czy może dalej nie chowa się on w jakimś ciemnym rogu. Pech chciał, że im dalej tym ciemniej, a on z krzykiem poleciał do dziury, a właściwie śliskiego tunelu prowadzącego prawdopodobnie do wyjścia z jaskini.
- O matko! Porwali go! - dzieciak złapał się ramienia Byersa przestraszony nagłym zaginięciem kolegi.- Musimy tam za nim skoczyć! Jeszcze go coś zje! - pobudzony adrenaliną zrzucił spory plecak z ramion i pobiegł do tej samej dziury.
Powrót do góry Go down
Shane Reid
Shane Reid
- Odsunąć się! - wykrzyczał już znacznie głośniej, dłonią wskazując zebranym przeciwległą ścianę. Mieli trzymać się z daleka od denata, by przypadkiem nie zostawić więcej śladów niż to konieczne, co znacząco utrudnić mogło przecież policyjne śledztwo, które po danej zabawie zawiśnie w toku. Że też z pozoru dziecinna eskapada musiała zakończyć się takową tragedią. I czy rzeczywiście była to sprawka Kanibala? Niejeden już próbował przecież pójść w ślady swojego mistrza i naśladując jego występki narzucił na tereny Nightwood znamiona prawdziwego koszmaru. Może w danym wypadku było podobnie?
Shane wyrzucił z głowy te niepotrzebne myśli. Starał się trzymać dzieciaki w jednej grupie, aby przypadkiem mu się gdzieś w akcie paniki nie rozbiegli. Musiał przecież dbać o życie cywili, nawet jeśli nie był na służbie.
Zdążył zaledwie wyciągnął telefon komórkowy z kieszeni, aby wezwać policyjne wsparcie, bowiem dopuszczono się tutaj morderstwa, kiedy to jakże pewnie wyminął go jeden z organizatorów i nie bacząc na nic poleciał w odmęty ciemności, znikając tam całkowicie, a jego krzyk odbił się głośnym echem w śmierdzącej jaskini.
- Czekaj! - i na to było za późno, bo kolejny z zebranych ruszył śladem kolegi. Reid nie zastanawiając się zatem, pobiegł po prostu za nimi, uprzednio odzywając się do Daniela - Pilnuj reszty - zniknąwszy w gęstym mroku, który starał się przyświecać latarką, chcąc nie chcąc również wpadł w pułapkę, w postaci tego cholernego tunelu.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


ENDGAME


Każdy tunel ma swój koniec. Zjeżdżalnia, której doświadczył Shane kończyła się na wielkich krzakach amortyzujących upadek. Mógł zauważyć chłopców otrzepujących się z brudu i liści, mamroczących do siebie różne teorie spiskowe. Wtem mogliście usłyszeć damskie głosy dochodzące z gęstwiny niedaleko, wydawały się pełne bólu i cierpienia. Na domiar złego pogoda przestała dopisywać, rozpadało się jak cholera! Chłopcy od razu zaczęli oświetlać podłoże latarkami.
- Idziemy tam, co nie? - jeden z nich spytał Reida, skinieniem głowy wskazując na źródło wrzasków. Drugi przeszedł kilka kroków, nagle zauważając coś świecącego ukrytego pod cienką warstwą błota.
- O kurde, proszę pana tu jest drut kolczasty! - powiedział zaniepokojony i poszedł ostrożnie wzdłuż linii rozłożenia owego drutu. Zaprowadziła go ona do starannie wykopanej dziury, w której znajdowały się drewniane, naostrzone kawałki wbite prostopadle do podłoża.
- Ale pojebane...

Shane przenosi się do Ogniska -> [You must be registered and logged in to see this link.]

Chłopcy, którzy zostali z Danielem spojrzeli niechętnie na ciemny korytarz, w którym zniknęła tamta część grupy.
- Musimy zawiadomić policję z pobliskiego centrum. Nasza nic dzisiaj już nie zdziała - powiedział jeden z nich, robiąc zdjęcia na dowód w porypanej sprawie. Spojrzał na sprzedawcę w nadziei, że ten nie wpadnie na genialny pomysł pójścia w ślady Shane'a.
- Wracamy tędy skąd przyszliśmy, co nie? Będzie bezpieczniej. Nie chcę żeby mama się o mnie martwiła - przyznał smutno, bo spodziewał się czegoś mniej poważnego na wyprawie halloweenowej.
Powrót do góry Go down
Daniel Byers
Daniel Byers
Obrzydliwe? To nie wymioty były obrzydliwe, a zwłoki, przez które Danielowi ścisnął się żołądek! Nie zamierzał jednak protestować, nie miał na to siły.
Shane był ostatnią ostoją bezpieczeństwa w tej sytuacji, niestety, postanowił ich zostawić. Kolejny nieprzyjmny dreszcz przeszedł po plecach Danny'ego. Nie miał pojęcia, dlaczego Shane uważał, że to właśnie młody Byers nadaje się do pilnowania kogokolwiek! Nie mógł zwalać na niego takiej odpowiedzialności!
Mężczyzna wyciągnął telefon, by sprawdzić zasięg. Musiał zadzwonić po policję.
- Trzymajmy się razem. - Zaproponował słabym głosem. - Wracajmy. Tą samą drogą. - Zgodził się, rzucając ostatnie spojrzenie zwłokom. Ruszył w drogę powrotną.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
HALLOWEEN


ENDGAME


Wyszliście spokojnie z jaskini, zeszliście w dół i gotowi byliście skończyć przygodę w punkcie wyjścia.
- Ej, a co z resztą? Te straszne baby poszły sprawdzić światełko, może sprawdzimy czy chociaż u nich okej? - spytał chłopiec patrząc to na swojego kolegę, to na Daniela. Shane zniknął w tunelu, ale reszta ekipy też powinna mieć jakieś znaczenie prawda?
Decyzja należała do Daniela. Mógł wracać do domu sam, albo upewnić się, że ekipa jest cała i zdrowa, a przy okazji więcej latarek to lepsze oświetlenie drogi powrotnej.

Możesz kontynuować event i przenieść się do Ogniska od strony rozwidlenia, gdzie spotkasz Adorę i Greena w towarzystwie poszkodowanych, młodych Indian -> [You must be registered and logged in to see this link.]


Powrót do góry Go down
Daniel Byers
Daniel Byers
Daniel rozglądał się, spanikowany, choć niewiele widział w ciemności nocy. Nie uśmiechało mu się eksplorowanie lasu, ale przynajmniej nie był sam. Towarzystwo dwóch chłopców pomagało.
Wciąż mdliło go na myśl o zwłokach. A co, jeśli trafią na większą ich ilość?!
- Ja... ja myślę, że najpierw powinniśmy poinformować policję. - Podświetlił swój telefon i wykręcił numer 911, choć jeszcze nie nacisnął zielonej słuchawki. - Shane sobie poradzi, a-ale... ale nie wiem co z dziewczynami.
Nawet, jeśli była tam Niishi, nie mógł porzucić jej tylko dlatego, że się wstydził! Mogły być w niebezpieczeństwie!
- Szukajmy ich. - Postanowił w końcu. Ruszył w stronę, jak mu się wydawało, w którą poszły. Jednocześnie zadzwonił pod numer alarmowy.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
Powrót do góry Go down
 
Jaskinia
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Nightwood  :: Przygoda w Halloween-